poniedziałek, 13 października 2014

Przywileje kobiet w ciąży - 9 miesiąc - ludź nie widzi ?

Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim osłom, którzy baaardzo się starają nie zauważać osób uprzywilejowanych: kobiet w ciąży, starszych, matek z dziećmi...


Dziś zaczęłam 40 TC. Maluch nadal w brzuchu. Samopoczucie dobre, chociaż w nocy boli jak cholera. Brzuch ogromny, nie proszę pana to nie wzdęcia!

Ciężarówki mają swoje prawa i przywileje, Przy czym raczej wszelkie oznaki dobroci innych traktujemy jako niezwykłą uprzejmosć, cięzko nam się wykłócać samym o nasze prawa a co dopiero przywileje.

Dzisiaj. 40 TC. Wizyta na poczcie. Do wysłania mam 3 rzeczy: (przedmiot z Allegro już zapakowany, widokówkę-brak mi koperty i L4 do pracy- również brak koperty).
Usiadłam z boku wypisałam 3 polecenia nadania/wysłania jak zwał tak zwał..
Na pocztę wchodzi mąż (mój) pyta czy wszystko ok, siada obok mnie. Wypisałam. Roglądam się, przede mną 6 osób w kolejce. Tomek szepcze, że może ktoś mnie przepuści. Ja nieśmiało, że raczej nie (pamiętam o swoich wcześniejszych doświadczeniach z banku, poczty, spożywczego.... wszyscy udają, że nie widzą Twojego odmiennego stanu, a gdy sama zapytasz to kręcą nosem i z wielkim fochem przepuszczają)

Staję na końcu kolejki, czekam grzecznie. Do okienka podchodzi też kobieta w ciązy, nie zwróciłam uwagi czy ktoś ją przepuścił wcześniej czy swoje odstała, ale nie widzialam jej w kolejce. W każdym razie wygląda tak jakby miała się zaraz poskładać, sapie, dyszy, brzuch ma mniejszy niż mój, ale mam wrażenie, że zaraz albo umrze albo urodzi. No ja zdecydowanie wyglądam (czuję się) lepiej. Czekam spokojnie.

Wtem Pani ze środka kolejki mówi coś żebym podeszłą do okienka bo mi się należy, co będę stać, ja dziekuję jej bardzo i mówię, że nie wiem czy inni się zgodzą, pytam pierwszego pana z kolejki czy się zgadza mnie przepuścić, a on że tak, że OCZYWIŚCIE!

Podchodzę do okienka, a tu pan na całe gardło "CZY TAMTEN PAN (wskazuje na Tomka) JEST RAZEM Z PANIĄ???!!!?????". 
Ja: tak.
Pan: CO TO ZA KULTURA?? MNIE INACZEJ WYCHOWYWANO!!!!!!
Ja: przepraszam, ale mam rzeczy i wolę je sama wysłać, zwolnienie do pracy wolę sama wysłać,bo jeszcze muszę się Pani w kienku cos zpaytać (nie znałam kodu do pracy)
Pan: ALE JAK TO TAK, ŻEBY MĘŻCZYZNA SIEDZIAŁ!!!!!!!
Ja: prosze Pana ja muszę to sama wysłać. Jeśli Pan nie chce to odczekam swoje w kolejce.
Pan: NIE NO PROSZĘ IŚĆ, ALE DLA MNIE TO NIE DO POMYŚLENIA. MNIE INACZEJ WYCHOWYWANO!!!!!!  (i od nowa to samo......)
Ja przy okienku: Tę paczkę chciałabym wysłać, a na to poprosze kopertę bąbelkową, a na L4 zwykłą. 
Pan: MÓWIŁA PANI,ŻE ZWOLENIENIE PANI WYSYŁA, A TU CO INNEGO JESZCZE JEST!!!!!!
Ja: mam zwolenienie i 2 inne rzeczy. Czy życzy pan sobie żebym z każdą z nich stanęła osobno w kolejce? Specjalnie sama się nie pytałam czy mnie ktoś przepuści, bo wiedziałąm co mam do wysłania.
Pan: TO ON POWINIEN STAĆ W KOLEJCE!!!!!!!
(Tomek do tej pory nie odzywał się, nie ingerował by nie zaogniać sytuacji, ale nie wytrzymał i mówi do pana, że tłumaczę mu, że mam cosco sama muszę wysłać, żeby się tak kulturą nie zasłaniał, bo sam nie świeci przykładem, bo ani mnie ani tej poprzedniej cieżarnej nie zapytał czy chcemy by nas przepuscić w kolejce, tylko patrzył pod nogi i do góry, byleby tylko nas nie widzieć)

Pan zbulwersowany.
Ja zdenerwowana i przytocozna tą sytuacją. Nie potrafię się skupić na tym co piszę na kopertach (do teraz nie wiem czy nie pomyliłam odbiorców).
Nie wytrzymałam.
Wybuchnęłam płaczem. Takim histerycznym. Nerwy lub hormony. Nie potrafiłam się uspokoić. Zwykle radzę sobie z takimi "panami", a teraz czułam się przytłoczona i było mi wstyd. Zaryczana, łzy kapiące na L4, rozmyty długopis. No masakra, panie w kolejce zaczęły mnie pocieszać, Pani w okienku widać, że było bardzo przykro.

Było mi wstyd, że Pan niby taki dobry, bo on oczywiście, że przepuści mnie w kolejce, a potem takie komentarze, i to cały czas w kółko to samo. Zero empatii.

A Tomek? 
Dziewczyny czy Wy nigdy nie miałyście tak, że wolałyście same coś szybciej załatwić niż tracić czas na tłumaczenie mężowi/bratu co ma do kogo wysłać, jakiej wielkości koperty kupić, co ma być priorytetem, a co zwykłym, a tu jeszcze kodu brakuje, a ten adresat to za pobraniem.....
No poszę was, naprawdę łatwiej mi było samej podejsc do okienka, bo miałam dobrze obcykane co do czego, wiedziałąm że nie pomylę i naprawdę szkoda mi było czasu i energii na opisywanie partnerowi co i jak. 
Wystarczyła mi sama jego obecnosć, że mnie zawiózł na tę cholerną pocztę, że czekał ze mną.
Tommy jest osobą, która raczej nie lubi się kłócić, wchodzić w spory z przypadkowymi ludźmi, zwłaszcza, że do tego Pana żadne argumenty nie docierały.

Do siebie mam żal, że dałam się tak wyprowadzić z równowagi, bo uciekrpiało na tym moje Maleństwo, które odczuło te wszystkie brzydkie  emocje.
Co powinnam napisać? Że następnym razem nie dam się tak potraktować? O nieeee, nasze społęczeństwo jest zbyt krótkowzroczne, nie dostrzega potrzeb czy odmiennych stanów innych ludzi, każdy myśli tylko o sobie i możesz w 9 miesiącu z wielkim brzuchem stać przed takim, a on uda, że i tak tego nie widzi. Prędzej jestem przekonana, że będąc w ciąży już więcej na pocztę nie pójdę!!! Na szczęście to już 40 tc, więc może nie będę musiała :)
 
Dziś 13sty, czy to dlatego?



sobota, 11 października 2014

Jak szaleństwo w piątek wieczorem to tylko KTG

Hi.
Czasu nie da się zatrzymać (a dziecka przyspieszyć), nieubłagalnie zbliżam się do terminu.
Jednak nadal sięnic nie dzieje, dlatego w piątek pojechałam na swoje pierwsze KTG.
Badanie rytmu skurczy macicy i tętna pracy serca maluszka.
Termin: piątek wieczór. Szaleństwo!
Wieczór jedak z przygodami hihi.

Wymyśliłam sobie, że zaproszę przyjaciółkę by pojechała ze mną (nami= ja+Tommy) do lekarza, a potem pojedziemy do centrum coś zjeść, pogadać. Jako, że ja i mój brzuch praktycznie nie bywamy już na mieście, każde drobne nawet wyjście jest rarytasem, dlatego tak mi zależało żeby po badaniu nie wracać od razu kisić się w domu, ale żeby trochę pooddychać atmosferą ludzi bezdzietnych :)

I tak oto od słowa do słowa Viola towarzyszyła mi podczas zapisu KTG :))
Ja z pasami na brzuchu, podłączona do aparattury, przegadałyśmy pół godz. mam nadzieję, że inne babeczki nam to wybaczą. Prawie zapomniałam po co tam jestem - tak bardzo brakuje mi babskiego paplania z koleżankami ;)

Sam zapis KTG wyszedł "w porządku", ale nie wskazywał cobym miała w ciągu najbliższych godzin zacząć rodzić. Także czekam dalej...

Niesamowicie głodni (jedzenia i rozmów) jechaliśmy na starówkę i wtedy to strzeliła nam w aucie jakaś rurka, wyciekł płyn do chłodnicy, auto zaczęło parować, ciemna noc, a do domu przeszło 30 km.

Wtedy poczułam pierwsze mocniejsze skurcze :)  pomyślałam, że brakuje tylko abym w tym momencie zaczęła jeszcze rodzić; głodna, bez samochodu, pośrodku nocy,
Heh.
Byłoby co wspominać po latach :P
Jednak skurcze nie były na tyle regularne, by wynikło z tego coś więcej. Uff, będę jeść :))

Auto udało nam się "naprawić" starą polską metodą na srebrną taśmę i wodę mineralną.


Aaa ostatecznie zdjedliśmy pizzę w "Piec na Szewskiej" (Wrocław). Viola zamówiła opcję z vegańskim serem zółtym, a Tommy z mascarpone- pycha!!!.  Ogólnie pizzeria godna polecenia. Prawdziwa włoska, na cienkim cieście (ja miałam wrażenie, że ciasto jest tak cienkie, że aż prześwituje ;)
Duży wybór dodatków, ceny ok, jak na centrum.
To chyba ostatnie wyjście rebel matki przed porodem ;)



czwartek, 9 października 2014

Taktyka zakupowa i nowe broszeńki

Moim głównym zadaniem ostatnich miesięcy było wypoczywanie, leżenie i czekanie.
Czekanie jest najtrudniejsze. 10 dni do terminu ustalonego przez lekarza, a tu nic sie nie dzieje.
Także cały czas czeeeekaaaaam. Nasłuchuję sygnałów swojego ciała, ale ono nic konkretnego nie mówi, nic mi nie chce zdradzić,

Co można robić gdy swój cały czas poświęcasz na oczekiwanie?
U mnie to książki i internet. Domykanie starych spraw (zawodowych). Czytanie prasy, by być na bieżaco z modą i kulturą.
Okazuje się, że czekanie może być baaaaaardzooooo drogie.
Największą potęgą (zgubną?) jest internet jednak. Nie wiem czy bardziej z potrzeby czy z nudów kupuję, mogę chyba śmiało powiedzieć, że jestem uzależniona od zakupów w necie: ebay, allegro, sklepy, niezależni sprzedawcy, a ostatnio Vinted.
Co ciekawe wszystko co kupuję wydaje mi się absolutnie konieczne, wszystko jest moim Must Have :)
Na szczęście to nie jest tak, że klikam na lewo i prawo (taaaa..),  najpierw robię research, zapisuję sobie dane przedmioty, wracam do nich po kilku dniach/ tygodniach i myślę co z tego dalej mnie interesuje, co mi się przyda. I faktycznie są gadzety, które po czasie wydają mi się zbędne, albo nie podoba mi się ich design, wtedy ze spokojem serca z nich rezygnuję.

W ciągu 1,5 miesiąca kupiłam 8 par butów (Zara x2, Emu, Stradivarius, Vans x2, Mango, trampki no name).  



 Zara - skóra, włosie






 Stradivarius - miękkie karmelowe/ rude kozaki marszczone, skóra (dwoina)






 Zara - jazzówki/ derby/ oksfordki






 Mango - skórzane botki stylizowane na Isabel Marant







Emu Stinger Mini - kolor Mushroom, wersja nieco bardziej wodoodporna niż model Bronte, szyta z jednego kawałka skóry (zewnętrze+ futerko)







Vans - 1) ERA Two Tones, szaro-różowe,
2) SURF, Del Norte, zielone. Buty w 100% vegańskie!!!




 Połowa mojej rodziny łapie się za głowę,  po co mi to, a tylko ja wiem dokładnie co z czym połączę, co z czym mi się sprawdzi i co ciekawe, nigdy nie kupuję zgodnie z danym sezonem - zawsze myślę całorocznie, wyszukuję rabatów, przecen, obniżek. I dlatego kupiłam oryginalne Emu Stinger w sierpniu za połowę oryginalnej ceny. To nie szkodzi, że w sierpniu do niczego mi się nie przydały i póki co leżą, ale ja już mam "wizję"/ plan, że doskonale sprawdzą mi się zimą, na spacerze gdy będę pchać wózek w śniegu :) myślę perspektywicznie :P
Chyba nigdy (poza okresem małoletniości) nie zdażyło mi się, że np. zbliżało się lato więc szukałąm sandałów bo mi brakowało. Nie, zawsze jakąs tam bazę mam. Nie chodzę na zakupy w konkretnym celu (że skoro mamy lato to MUSZĘ znaleźć i kupić sanday).
U mnie ta technika się nie sprawdza. Zawsze gdy coś MUSZĘ kupić to nie potrafię znaleźć, a to model nie taki, a to wzorki nie te, a to ceny za wysokie, to znowu rozmiaru nie ma.
A tak to nie ma ciśnienia, nie ma decyzji podjętych z przymusu kupienia czegokolwiek.

Najcenniejsze rzeczy to te perełki wyłowione przy okazji czegoś innego. Nie chodzi o kupowanie na siłę. Wystarczy mieć pomysł, być pewnym do czego konkretnie będziemy nosić dany ciuch/but.




Na koniec jeszcze kilka dodatków, które kupiłam ostatnio (wszystko online oczywiście).




 1) Naszyjnik Marni for H&M. Najcenniejszy! Kolekcja z 2012 r, długo go szukałam, na Allegro nie do zdobycia,na szczęście z pomocą przyszedł ebay.com, ale ceny horendalne. Dlatego to kategoria zapłącić-zapomnieć i cieszyć się zakupem :)
W głowie mam mnóstwo sytylizacji, pomysłów jak mogę go wykorzystać, Na szyi jest dosyć duży, (kwiaty się przesuwają), dlatego naprawdę sam naszyjnik robi już całą robotę, nie trzeba kombinować ze strojem :)






2) apaszka Marni - jedwabna. wizualnie bardzo mi się podoba :)) apaszki noszę doyć rzadko, ale tę kupiłam jako okazję za 19 zł (nowa!!). Nie mogłam przepuścić takiej okazji. traktuję jako trofeum ;)







3) Broszka od Em Em Shop- Usta. Duża brocha z pleksji, zabawny akcent codziennego biurowego (nudnego?) stroju








4) Broszki od Velvet Craft - ceramiczne. Na razie tylko wizualizacja z bloga Radzki, bo ja na swoje cały czas czekam. Zamówiłam rudego liska, jednego czerwonego ptaszka oraz dwa w kolorze Baby Blue. O takie jak ta poniżej . 



Będa mi idealnie pasować do marynarki, swetrów, czy do eleganckich koszul.



Zakupowo to chyba tyle z takich ciekawszych rzeczy. Ja wracam do "oczekiwania"na Maleństwo. Mam nadzieję, że już niebawem się urodzi, bo tak to chyba zbankrutuję przez to czekanie :)

Aha, jeśli chodzi o ciuchy, to od dłuższego czasu - jakichś dwóch miesięcy :P nic nie kupiłam, wiadomo - ciąża, rosnący brzuch i w ogóle całe ciało ahh ;(



czwartek, 2 października 2014

Szopin' wanienkowo - tetrowy. łeb mi pęka

Do porodu coraz bliżej,  jednak  póki co Karp pływa spokojnie w brzuchu i wcale się nie spieszy :)
Niecałe 3 tyg. - czas zacząć na poważnie podchodzić do zakupów dla Malucha.
Nie mam jeszcze wózka, ani łóżeczka, a to chyba takie 2 najważniejsze elementy poza ciuszkami.
Ale to mam już upatrzone (modele, wzory), wacham się tylko co do koloru. Ile osób (w rodzinie) tyle opinii.
Dzisiaj praktyczie od rana przeglądam Allegro żeby ogarnąć kolejne drobiazgi potrzebne dzieciaczkowi do przeżycia. 
Zamiast szybko wszystko kupić i mieć z głowy ja jak to BABA pół dnia się zastanwiam czy kocyk z misiem czy z króliczkiem, czy ręczniczek kremowy czy lawendowy, czy polarek zwykły czy MINKY, czy prześcieradełko takie czy srakie. 
Słodki Jezu.....  ;)
Allegro pełne jest niemowlęcych gadżetów t o tyle dobrze, że nie trzeba teraz biegać za każdym drobiazgiem po sklepach, tylko wszystko można załatwić nie wstając z łóżka, jednak może to być zgubne, gdy chcemy wybrać najlepiej i w tym celu przeglądamy w-s-z-y-s-t-k-o  co moze przydać się malcowi.
Dzisiaj kupiłam: 2 okrycia kąielowe z  kapturkiem (1-z mikrofibry, 2-z termofrotki), 2 kocyki (polarowy krem i dwustronny szary w białe kropki), wanienka z wkładem, termometr do wanny, aspirator do nosa, prześcieradło do łóżeczka (któego jeszcze nie ma hell yeahhh!), staniczki do karmienia piersią (na próbę czy Allegro można zaufać w tej kwestii).
Ubranka, rożek, pieluchy tetrowe, flanelowe, smoczki, pierwsze butelki już mam.

Ufff już mam dosyć dzieckowego szopingu na dzisiaj. 
Poprzeglądam teraz Allegro pod kątem sukienki jasnej z koronką na dole, bo marzy mi się już tak na zaś (ja wrócę do formy po porodzie:):):), do grubego swetra i brązowych ankle boots.
Hihi, o dziecku trzeba myśleć, ale i o sobie ;)




Wyprane już czekają ;)



poniedziałek, 29 września 2014

Chusta. tak czy nie?

Jeszcze nie będąc w ciąży wiedziałam, że chciałabym być matką chustującą.
Uważam, że to świetna okazja by być naprawdę blisko ze swoim Maluchem.
Jeszcze nie wiem czy dziecięciu mojemu to się będzie podobać, ale tak jak czuję, mi na pewno :)
Licze, że się z Małą doagadamy w tej kwestii.

Próbowałam trochę podczytywać inne matki chustujące, bo poza samymi chęciami, nie wiedziałam na ten temat nic.

www.Mobloguje.pl
www.chusty.info/forum/forum.php forum chustowe
facebook.com/groups/chusty.polska/ grupa chustowan na facebooku

Dzięki powyższym źródłom załapałam różnice między chustą tkaną, a elastyczną,
na co zwracać uwagę,
jak nie dać się zrobić w konia i zamiast pożądnej chusty tkanej nie kupić byle pościelówy.
Jakie firmy są godne polecenia. Ceny!
Co fajne, można też poczytać sobie o błędach w myśleniu na temat chusty. Naprawdę wiele z nich rozwiewa się od razu, tak fachowo jest wszystko wyjaśnione.

I przede wszystkim co dobrego Maluchowi daje noszenie go w chuście.
Bliskość.
Spokój.
Bezpieczeństwo.
To chyba dla mnie podstawa tego co jest dla Malucha ważne i co zyska dzięki chuście.
Dla matki chusta to przede wszystkim wygoda (jak już ma się wprawę w chustowaniu ;) to że może faktycznie zająć się obowiązkami, a malec jest przy niej i nie czuje się opuszczony.

Chustowanie to też wygoda wyjścia, bez użerania się z wózkiem, z chodnikiem, z wąskimi sklepami....

Oprócz tego dla fanek designu, mody chustowanie to też mnogosć wzorów, kolorów, każda może dostosować chustę do okazji, a nawet swojego stroju (jupi!).
Chusta nie musi być nudna!!

Jeszcze nie urodziłam, ale wiem, że na pewno chciałaybm spróbować z chustą.
Może będę siębałą motać w niej Karpia od jego pierwszych dni, ale myślę, że w drugim miesiącu życia już na pewno spórbuję,
Dobrą opcją są też warsztaty chustowe w Rudej Kicie we Wrocławiu
https://www.facebook.com/rudakitawroclaw?fref=photo
jeśli mi się uda, na bank będę chciałą z nimi poćwiczyć swoje wiązania :)


Myślę, że na dłużsżą metę chciałabym też kupić nosidełko dla swojego Malucha, bo zależy mi żeby Tatulek Karpiowy też miał możliwość go nosić, być blisko. A coś nie wierzę by Tommy miał cierpliwosć do plątania węzłów z chusty ;)


Nie mogąc się doczekać dziecka, zamówiłam już swoją pierwszą chustę :) :) :)
Zdecydowałam się na tkaną, używaną (bo takie podobno lepsze, bo są już "złamane"- czyli jesteśmy w stanie lepiej na nich dociagać węzły).
Postawiłam na NatiBaby.
Zamówiłam na Allegro. W kolorach kremowo - beżowo- żółto - pomarańczowym.(wzór Namib). Chciałam żeby kolory były ciepłe, ale takie pustynne bardziej.

Do chusty dołączona jest instrukcja wiazania, gdzie można samemu ćwiczyć pierwsze kieszonki etc..
Poniżej moja pierwsza próba zachustowania małej osy :)








W przyszłosci marzą mi się jeszcze te chusty:

1) LennyLamb



2) Bloomyloom



niedziela, 28 września 2014

3 weeks left!

Do rozwiązania pozostały mi już tylko 3 tygodnie.
Datę od początku ciąży mam wyznaczoną na 20 października. Lekarz dzielnie obstaje przy niej, gdy pytam go co drugą wizytę czy nie widzi tam, żeby cośmoże szybciej się wydarzyło?

Miałam ogromny kryzys 8go miesiąca. Poczucie, że już w tej ciaży jestem tak okropnie długo, a to ciągle nie jest koniec.
Na szczęście minął i teraz już inaczej do tego podchodzę. Wytrwam, ważne jest żeby Karp w brzuchu pływał sobie jaknajdłużej, żeby rósł ładnie. Przedstem czas się dłużył, a teraz skraca się za szybko. Dni mijają zdecydowanie zbyt szybko, a ja przecież jeszcze nie jestem gotowa by iść do szpitala.
Jutro zaczynam 38 TC :)
Dopiero ostatnio spakowałam torbę do szpitala, poprałam ubranka dla Karpia, wydzieliłam osobną komodę na jego rzeczy. Wcześniej ciągle nam się wydawało, że tego czasu jest duuużo.

3 tygodnie i Karp będzie z nami :)
Po cichu licze, że może urodzę np. tydzień lub półtora przed terminem. Ah :)
Z jednej strony chcę żeby to było już, a z drugiej chciałabym odwlec ten moment. Strasznie chcę już zobaczyć, uściskać swojego Malucha, ale ogromnie boję się tego co jest przed - porodu!!

Przez 7miesięcy ciąży byłam przekonana, że urodzę przez cesarskie cięcie, bo mam okropną wadę wzroku, odziedziczoną po mamie, która też rodziła przez CC. W 8 miesiącu wizyta u okulisty zmieniła o 100000% moje przekonanie. Mam zdrowe dno oka, ciśnienie też jest zupełnie ok. Mam rodzić naturalnie - nic mi się nie stanie. What the fuck!?!???
Ale jak to? Yyyyyy?
Nie chodzi o to, że nastawiałam się na mniejszy ból itp. Ja po prostu w swojej psychice nie brałam nawet pod uwagę tego, że będę rodzić naturalnie.
Tak więc w 8 meisiącu ciąży zaczęłam się dopiero oswajać z myślą o porodzie fizjologicznym. Jaki szpital wybrać pod kątem porodu naturalnego?
Jakie to były te rodzaje pozycji porodowych? Oddechy? Skurcze? A może poród rodzinny hęęęę?
O tak jeszcze będę męża zbierać z podłogi.
Matko.......

Zatem wyczekuję porodu, ale jednocześnie okropnie się boję.
Bólu.
Ale i tego nieznanego. Że nie wiem jak to będzie, co mam kiedy robić, że trafię na wredną położną, że nie dam rady.

Małżonek:"Pan Jezus urodził się w szopce, na sianku, bez położnej i dał rade to musi być dobrze!!".

Lovely :)




Wspomnienie wypadu do Czech,
gdzie przyszły Tatulek kupił swojemu Maluchowi pluszaka :)))



sobota, 27 września 2014

Wyciszenie przed (burzą?)

Minął prawie miesiąc odkąd logowałam się na swoim(ha!) blogu.

Nie był to czas bez przemyśleń, bez konkretnych teksów na bloga.
Nie pisałam jednak, bo potrzebowałam się wyciszyć, pozbierać w sobie, na nowo odnaleźć w tym wszystkim. 
Po raz kolejny powtarzam, ciąża dla mnie akurat, nie jest "małym pryszczem", psychicznie dosyć mocno mnie zmiażdżyła, a ostatnio widziałam już nawet, że jest źle i wcale nie idzie ku dobremu, stąd ten czas, żeby na nowo poukładać sobie wszystko w głowie.
Pozbierać się.
Wziąć się w garść.
Naładować pozytywną energią.
Uwierzyć, że to co jest teraz, później wcale nie będzie miało znaczenia.

Pogubiłam się, miałam dosyć brzucha, najchętniej chciałabym odzyskać moje dawne (niezależne) życie.
W nocy budziłam się ok. 4 i nie mogłam zasnąć do 7 po czym spałam do 11 jak nieżywa.
Męczyły mnie koszmary senne. Nie było nocy żeby mi się coś makabrycznego nie śniło. Krew, trupy, cierpienie, jęki, zmarli, psychodela, miejsca bez wyjścia, etc... Budziłam się przerażona, ale i potwornie zmęczona.
Nie miałąm ochoty rozmawiać ze znajomymi, zazdrościłam im ich swobodnego życia.

Teraz czuję się lepiej. Nie wiem czy to hormony ciążowe trochę mi odpuściły i widzę wszystko w lepszych barwach czy to czas zrobił swoje. 
Jak sobie z tym poradziłam?

1. Przede wszystkim myślenie "ciąża i zły nastrój nie będą trwały wiecznie, to NAPRAWDĘ mija" stały się moim mottem przewodnim i staram się o tym pamiętać.

2. Nauczyłam lepiej radzić sobie z niedogodnościami fizycznymi ciąży. W nocy chęć przewrócenia się z boku na bok wymaga całej logistyki i jednak siły na tym etapie już. Do tego wstaję po 5-6 razy do toalety, sapię przy tym strasznie. Dlatego opracowałałam sobie schematy ruchowe, które wykonuję po kolei, by lżej było mi się przewracać czy podnosić z łóżka (najpierw zawsze na prawy bok, potem opuszczam nogi, następnie podpieram się rękami, ciągnę ciało w górę i zapieram rękami by podnieść tyłek, potem chwile stoję bez ruchu i czekam aż minie ból spojenia łonowego). Brzuch już swoje waży w końcu! 
W dzień gdy siedzę na łóżku lub fotelu podkładam sobie poduszeczkę pod jeden z boków, na który akuratnie się przechylam - jednak brzuch naciąga skórę, gdy nie ma podparcia.

3. Zmieniłam otoczenie. Obecnie mieszkamy u teściów (są wspaniali, do rany przyłóż, nie mogę narzekać), ale jednak dobrze zrobił mi 4 dniowy prawie wyjazd do domu rodzinnego. Zmieniliśmy na chwilę klimat, otoczenie, mogłam pobyć w innym domu. Już samo to, że przejeżdżaliśmy autem przez cały Wrocław było dla mnie przyjemne. Siedziałąm prawie jak dwulatka z otwartą buzią przy szybie oglądając moje kochane miasto, znajome miejsca i ludzi zajętych swoimi sprawami. Wróciłam bardziej pozytywnie nastawiona do siebie.

4. Po prostu się wyciszyłam. Przestałam mieć o wszystko pretensje, zrzucać na bliskich, że ja mam najgorzej, Że skoro ja nie mogę nigdzie wyjśc, albo cierpię, to dobrze by było żeby cały świat też miał źle. Taka ze mnie zołza ;) 

5. Zaczęłam więcej "przebywać" internetowo w gronie matek, ciężarówek, kobiet w ogóle. Może w ten sposób szukam wsparcia? Okazuje się, że ciężarną najlepiej zrozumieją, wysłuchają i doradzą inne matki. Blogi parentingowe, grupy społecznościowe, fora. Odważniej tam teraz jestem.

6. Zmiana w postawie mojego męża. Powoli dociera do niego, że ciąża to nie tylko mój stan i ja nie do końca z nim sobie radzę w pojedynkę. Jest bardziej czuły na moje potrzeby, na moje nastroje,  odmawia kolegom, by zostać w domu hi hi. Ale też ja przestałam warczeć (dziękuję Wam hormony, że chociaż trochę mi odpuściłyście :)) Jest o niebo lepiej. 

Powoli wychodzę na prostą, zaczynam cieszyć się ciążą, z chęcią o niej opowiadać. 
Jestem spokojniejsza,
mniej we mnie emocji.  

Chyba zbieram siły przed połogiem, który nastawiam się dopiero będzie hardcore'owy. 
Aaaaaaaa!!!!!!!!!