sobota, 6 września 2014

Jedna wielka chodząca ciąża

Nie wiem czy bardziej nie mogę się doczekać
października (poród)
czy stycznia (wyprzedaże)...


zeberka z Choies (na Zarową się spóźniłam), broszka ważka z Patrizia Pepe.


Obecnie jestem jedną wielką chodzącą ciążą.
Nie wiem czy najpierw sama zaczęłam się tak czuć czy to najpierw inni (mąż!!) zaczęli mnie tak postrzegać.
Teraz już jest mi coraz ciężej z brzuchem, ale wcześniej czułam się bardzo dobrze, nawet upały lepiej zniosłam niż niejedna nieciężarówka.

Początek był trudny. W 7 tyg. plamienia i krwawienie, którego nikt nie znał przyczyny (nie nie było krwiaka). Dlatego od początku ciąży jestem na zwolnieniu. Na początku dużo leżałam, starałam się odpoczywać, ale po około 2 tyg, problemy ustały co pozwoliło mi poczuć się pewniej i już normalniej żyć.
Resztę ciąży zniosłam dobrze, nie wymiotowałam, nie miałam jakichś wielkich zachcianek. Raz jadłam mniej raz więcej. Miałam dużo siły i eneregii, rzadko byłam zmęczona.
A mimo to nagle zaczęłam być wykluczana z życia społecznego, towarzyskiego, małżonek o wszystko się bał, albo raczej tak mu było wygodniej, jak siedzę w domu to nie musi się mną opiekować w tłumie i martwić czy wszystko ze mną ok.

Zwierzyłam się przyjaciółce, że jako kobieta w ciąży czuję się jak człowiek drugiej (gorszej) kategorii. Ona na to: spokojnie, jak urodzisz, jako matka będziesz czuła się jak człowiek piątej kategorii. Nie muszę dodawać, że wie to z własnego doświadczenia :) od 8 miesięcy jest Mamą.

Miałam wszystko, nagle nie mam nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz